Strony

niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 12.



*Około 15

Usłyszałam drzwi, które się zatrzaskiwały. Szybko przerwały mi one rozmyślania nad dzisiejszymi zdarzeniami.
- Hej!
- Cześć- odpowiedziałam.- Mam ci tyle do opowiedzenia.
- Powiadasz? Zamieniam się w słuch- powiedziała zasiadając obok mnie na kanapie.
- No więc w szkole super i w ogóle- zaczęłam.- Dziewczyny są spoko. Jak wychodziłam to zbiegałam e schodów i się wywaliłam. Okazało się, że skręciłam kostkę- mówiąc to zauważyłam przerażenie w oczach Alex.- Spokojnie, już dobrze. Chodzi o dalszą część. Chłopak pomógł mi wstać i to był Liam z 1D!!! No ale mniejsza o to. Nie chciałam pomocy od niego ,ale się uparł. No cóż... No to on oznajmił reszcie, że idzie mi pomóc i Niall wyszedł. Jako, że w makijaży wyglądam inaczej, to nie rozpoznał mnie. Jak dobrze! No i ja prowadziłam Liam'a, gdzie ma iść i po drodze pokazał mi swój dom. I tu nie uwierzysz! To tam wczoraj sprzątałyśmy! Paul im kazał ściemniać, ale nie udało się tego ukryć. Aaa... w ogóle to w autobusie potem jechałam z fajnym chłopakiem- Oliver? Chyba tak- uśmiechnęłam się. Widziałam szok i tylko to.
- Co!!! Mieszkamy obok One Direction- Ola wstała i zaczęła tańczyć swój taniec szczęścia. Nie mogąc uwierzyć przelałam to na papier. Chciałabym poznać się z Zayn'em. No, ale za tydzień idę na ich koncert! I mam VIP'a! To była ta niespodzianka, którą załatwiał tata! Nie da się opisać tego szczęścia słowami. Ale wątpię, żeby mnie poznali, bo tak praktycznie przed ich koncertem będę malowała sobie włosy na Bordowy. No, 1 problem z głowy...

_______________________________________________________________________________

I jak? Wiem krótki, ale co poradzić. Nie mam weny. Weszłam tak na szybko coś napisać. Ktoś to w ogóle czyta? Proszę, 1 komentarz. Czy to tak wiele?


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 11.


*ranek

Była 6.30 poniedziałek. Pierwszy raz zasypiałam w swoim łóżku i pokoju. Miał śliczną podłogę wykonaną z dębowych i polakierowanych lekko na złoto deskach. Po prawej stronie przy wejściu było można dostrzec biurko z czarną lampką, laptopem i innymi sprzętami elektronicznymi. W szafkach miałam poukładane książki. Matko, ile ich było! Nad biurkiem wisiało okrągłe lustro w złotej ramie. Było duże, co mi nie przeszkadzało, bo nie musiałam męczyć się z chodzeniem w tę i we w tę do łazienki, by się przeglądnąć. Mówiąc o łazience, to miałam własną prowadzoną z mojego pokoju. To świetnie, bo my dziewczyny wiadomo ile możemy tam siedzieć! W pokoju znajdowała się jeszcze szafa i komoda oraz łóżko. Piękne łóżko z baldachimem! Miało pościel w kolorze srebrnym z czarnymi wstawkami. Było tak wygodne! Okna były dźwiękoszczelne, więc żadne hałasy nie przeszkodziły mi w spaniu. No i oczywiście nie zapomnę o mojej ogromnej, wiszącej na ścianie plazmówce. Cóż za jakość! Długo by opowiadać co mi się w tym domu podoba. Mówiąc jednym słowem- idealny! Miał kuchnię, 7 pokoi (wow, co nie?!) i 8 łazienek. Ogólnie to niektóre pokoje były mniejsze, jak i łazienki. Po prostu mały pokoik dla ludzi poważnych, haha!

Właśnie skończyłam jeść, ubierać się i robiłam makijaż. Miałam piegi, których nie lubiłam, więc musiałam tak właściwie się pomalować. Za chwilę po tym, wzięłam notesik do kopertówki i poszłam wraz z Olą na przystanek. Wsiadłyśmy do autobusu.
- Cześć- pomachałam dla Alex, gdy wysiadała. Jej szkoła była 5 przystanków bliżej od mojej.
- Pa!- pożegnała mnie i wysiadła. Koło mnie było wolne miejsce, które zaraz zajął chłopak wsiadający z tego przystanku co Ola.
-Mogę?- zapytał.
- Jasne.
- Do szkoły jedziesz?- zapytał nieśmiało.
- Tak, a ty?
- Też. Do jakiej idziesz?- zapytał już ożywiony.
- Do muzycznej- odpowiedziałam.- A ty?
- Ja do normalnej. Wow, też chciałbym chodzić do szkoły dla uzdolnionych? Co potrafisz?
- Udałam się z myślą o gitarze, bo wszyscy mówią, że mam wielki talent, ale umiem również grać na pianinie i trochę śpiewać, ale to głównie rap- uśmiechnęłam się. Wyglądał na fajnego.
- Serio? Zaśpiewaj mi coś.
- Tutaj? Przy wszystkich? Nie, ja się wstydzę.
- No cóż. Nie chcesz, to nie będę cię zmuszał. To może zacznijmy. Jestem Oliver, a ty?- podał rękę.
- Sabina, przezwisko Chee- uśmiechnęłam się i zacisnęłam chłopakowi dłoń.
- To nie jest chyba angielskie imię.
- Masz rację. Pochodzę z Polski.
- Serio? Zawsze chciałam ją zwiedzić, tyle ludzi mówi o tym kraju wspaniale.
- Natomiast ja nie powiedziałabym tego. Mój kraj to Narnia, do której nie przyjeżdżają zagraniczne gwiazdy.
- Kogo masz na myśli?
- One Direction.
- Eee... spoko...
- Nie lubisz ich?
- Nie... eee... lubię, są fajni- zdziwiło mnie jego zachowanie.
- Przecież widzę, że nie lubisz ich.
- No dobra, nie.
- To dlaczego mnie okłamałeś?
- Nie mam przyjaciół i chcę się przypodobać, bo jak dotąd nikt mnie nie polubił- mówił smutno.
- Jak to? A ja? Ja bardo cię lubię- powiedziałam. Chłopak bardo się ucieszył. Rozmawialiśmy całą drogę o zainteresowaniach. On lubi Little Mix. No chyba się powieszę. Nienawidzę ich, a tym bardziej Perrie. Nie dlatego, że chodzi z Zayn'em czy coś, ale dla mnie jest ona plastikiem i nie potrafi śpiewać. Nie lubiłam jej przed byciem Directioner, bo pokazała mi ją przyjaciółka D. Nie lubiłam jej od początku, reszta ujdzie. Poza tym teksty są beznadziejne. Kłóciłam się z Olim przez drogę, aż w końcu uznał mi trochę racji i przestał. No i przyznam, to super gościu. Wymieniliśmy się numerami telefonu, a ja poszłam do szkoły. Omg! Co ja tu zrobię sama?

*rozpoczęcie roku

Siedziałam na ławce z dziewczynami i rozmawiałam z nimi. Na szczęście był 1 rok i każda była nowa, więc nie odstawałam od reszty. Rozpoczęcie się zaczęło, a dyrektorka zrobiła przedstawienie starszych uczniów, powiedziała przemowę (nudy!!!) i zaprosiła nas do klas. Sala 264? No pięknie, pięknie. Spojrzałam na rozkład sal. Piętro 2. No aż tak źle nie jest, chociaż, mogłam nie nakładać szpilek. Szłam razem z An, Kate i Rosie. Normalne dziewczyny, tak jak ja.  sumie to co ja mówię, jak znam je od 10 minut? Tak mi się wydaje, a ja mam zwykle rację. No cóż. Weszłyśmy do sali. Moim wychowawcą będzie Pan Smith. Około 30, młody facet, całkiem przystojny, wysoki i dobrze zbudowany. Nie ma co, cieszyłam się na niego. Wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się mylę...

Schodziłam po schodach. No dobra, biegłam. No i to był błąd, ponieważ szpilka mi się przekrzywiła i spadłam prosto na podłogę. Próbowałam wstać, co sprawiało mi ból. Świetnie, czyli skręciłam kostkę. Ktoś podał mi rękę. Podtrzymałam się jej i wstałam.
- Dzięki- mruknęłam.
- Nie ma sprawy. Następnym razem uważaj. Co ci jest?- spytał widząc mnie syczącą z bólu próbującą iść.
- Nic, nie ważne- mówiłam niechętnie.
- Jak to, przecież widzę. Zwichnęłaś kostkę- stwierdził.
- Skoro wiesz, to po co się pytasz?- powiedziałam.
- A tako- uśmiechnął się. No i wtedy zauważyłam, że to był... Liam!- Wiesz, nie dojdziesz sama z połamanym butem i zwichniętą nogą- stwierdził.
- Masz rację. Dojadę... autobusem.
- Co? Oszalałaś?! Nie pozwalam. Chodź, odprowadzę cię. Nie ma odwrotu!- powiedział i wiedziałam, że nie warto się sprzeczać. Chłopak położył mi rękę na ramieniu, abym mogła swobodniej iść.
- Liam!- krzyczał ktoś z sali obok.
- Niall! Słuchaj, dziewczyna poślizgnęła się i zwichnęła kostkę. Idźcie beze mnie, pomogę jej- mówił. No kurdę, czemu Niall? Przecież mógł mnie poznać, chociaż z piegami wyglądałam inaczej, więc sądzę, że nie.
- Aha, okey. Niezdara- powiedział do mnie.
- Słucham? Niezdarnie to ci zaraz przywalę- zdenerwowałam się.
- Ma wybuchowy temperament- odpowiedział Liam dla zaskoczonego reakcją Niall'a.
- Kto?- pytał.
- Yyy...- zakłopotał się Liam.
- Sara- powiedziałam. Uff... dobrze, że zna mnie tylko jako Sabinę i Chee.
- Hej- uśmiechnął się.
- Dobra, to my idziemy- powiedział Liam i odeszliśmy razem.
Kierowałam go, w którą ulicę ma skręcić. Mieszkałam tu niewiele, ale jak trafić do domu wiedziałam. Po drodze rozmawialiśmy o Polsce. Ucieszył się, że tam mieszkam. Jednak najszczęśliwszy był, gdy dowiedział się, że jestem "Polish Directioner". Trochę pogadaliśmy i skręciliśmy w ulicę, gdzie mieszkałam.
- Ooo, patrz, tu mieszkam- wskazał na dom. Zamarłam. To było to samo mieszkanie, w którym mieszkali Max, Thomas, Leon, Scott i Brad.
- Mieszkasz z kimś- zapytałam udając, że nic nie wiem.
- Tak, z całym zespołem. No wiesz- Harry, Niall, Zayn i Louis.
- Jesteś pewien, że to tu?- pytałam z niedowierzeniem.
- Wiem gdzie mieszkam, a co?- zapytał nie rozumiejąc mojej reakcji.
- Bo ostatnio przechodziłam tędy i wychodzili stąd inni chłopacy. A w ogóle to podobno tu się ktoś wprowadził? Ciekawe, kto?- spytałam pokazując nasz dom. Uff... wybrnęłam.
-  Jakieś 2 dziewczyny. Widziałyśmy je z okna- uśmiechnął się.
- To wy tam spaliście jeden na drugim?- zapytałam się śmiejąc. Kurdę, co ja powiedziałam. Wydałam samą siebie.
- Co? Skąd to wiesz? Nie...
- Tak- powiedziałam zrezygnowana.
- Boże, chłopacy mnie zabiją.
- Nie, uwierz mi. Dlaczego mieliby to zrobić? Poza tym co to za chłopacy zamiast was? Słucham- stanęłam i się mu przyglądałam.
- No bo, to był Paul'a pomysł. My musieliśmy to wykonać. Bo wiesz, gdybyście były w najgorszym przypadku antyfankami...
- Aaa... rozumiem. To okey. Pogadaj z nimi na spokojnie, a ja idę. Cześć- pożegnałam się z nim i doczłapałam do drzwi.

sobota, 20 kwietnia 2013

Bohaterowie


 Sabina Chawer- 17-latka pochodząca z Polski. Ma ksywkę Chee. Obecnie mieszka w Londynie w apartamencie ze swoją najlepszą przyjaciółką Alex. Jest piegowata, ma zielone oczy, długie brązowe włosy i jest dość wysoka, bo ma 176 cm wzrostu. Jest pasją jest gitara, taniec, pianino i śpiew, o czym dopiero się przekona, gdy znajdzie się w szkole muzycznej. Jest wielką fanką One Direction, ale nie łudzi się na nic, bo wie jak to życie wygląda.
 Jest spontaniczną i pełną życia osóbką.
 W życiu w Polsce osiągała liczne medale ze sportu. Nie lubi mocno wytapetowanych dziewczyn, woli naturalność i bardziej wyluzowany styl, ale spódnice czy sukienki też lubi nosić. Jest osobą towarzyską i nie da się z nią nudzić. Czasem wpada w kłopoty, ale jest chytra i udaje jej się znaleźć wyjście z każdej sytuacji. Życie nie lituje się zbytnio nad nią.Jest towarzyska i z wrażliwa, ale dość dobra w ukrywaniu tego. Kocha ludzi szczerych i wprost nienawidzi kłamstwa.
Jej motto: "Wolę usłyszeć przykrą prawdę niż abyś obgadywał mnie za moimi plecami".
 Emily Marot- 17-letnia przyjaciółka Sabiny z Polski. Ciężko było jej się pogodzić z odejściem Sabiny i zamieszkaniem  Londynie. Później zrozumiała wszystko i nie miała do niej żalu. Była na początku strasznie nieśmiała i nadal jest przy nowych znajomościach, lecz przez Chee jej stan się pogorszył w pozytywny sposób. Jest teraz po bliższym zapoznaniu zakręcona i szalona. Po odejściu Sabin czekają ją liczne problemy w skrócie mówiąc z policją. Zostanie psychicznie wyczerpana i Chee zastanowi się, czy dobrze postąpiła wyjeżdżając. Dziewczyna nigdy nie miała w życiu lekko o czym dowiecie się w kolejnych rozdziałach. Em jest niebieskooką brunetką o ciemniejszej karnacji. Życie postawi przed nią mnóstwo nowych możliwości. Czy je wykorzysta? Zobaczymy. Jak Sabina jest fanką 1D i ogólnie jest taka jak ona. No chyba że pod 2 względami: 1- nie ma zdolności muzycznych, 2- nie lubi Alex. Jest pasją jest kuchnia. Jest w tym wyśmienita, a jej marzeniem jest mieć własną restaurację lub być szefem kuchni na światową skalę. Jest strasznie wrażliwa i przejmuje się opinią innych na temat jej osoby(nie wyglądu). Jej motto: "Nie popełniaj tych samych błędów dwa razy, bo za drugim mogę nie wybaczyć".

Ola Weith- również 17-latka. Każdy mówi do niej Alex, a Sabina to wymyśliła. Przez 8 lat mieszkała w Polsce pod opieką babci, ponieważ jej rodzice mieszkali w Londynie i tam pracowali. W końcu postanowili przenieść ją tam na stałe. Miała stały kontakt  Chee i odwiedzała ją i babcie w wakacje. Miała śliczne ni niebieski, ni zielone ogromne gałki oczne i włosy w rudawym odcieniu brązu. Lubiła miejski styl i nie wyobraża siebie w sukienkach. Ma tatuaż na prawej stronie brzucha- 2 ptaki i gwiazdy, wszystko czarne, symbolizowało to dla niej wiarę w miłość, ponieważ kiedyś miała ptaki, które kochała ponad życie i raz uchyliła klatkę i one odfrunęły przez otwarte okno  gwiaździstą noc. Alex przejęła się bardzo i płakała, ale następnego dnia zobaczyła już je jak wlatują do domu przez okno i zasiadają na klatce, co miało dla niej ogromną wartość i uważała to za jakiś znak. Była dość zadziorna, ale zarazem miła. Lubiła uprzykrzać wrogom życie i była w tym całkiem niezła. Planowanie zemst to jej żywioł. wpadała czasem  kłopoty, ale Sabina jako ta chytra wybroniła ją zawsze. Chłopacy za bardzo się nią nie interesowali. Jej pasją było malarstwo. Lubiła również jazdę na desce. Lubiła adrenalinę, co czasem przyspoży jej kłopotów. Nie obchodzi ją opinia innych, choć w głębi duszy bolą ją słowa wypowiedziane o niej jako jakąś szmatę. Jej motto: "Może z wierzchu mam opinię oschłej, ale mam uczucia, więc mnie nie rań nieprawdziwymi słowami".

Zespół One Direction- skład: 18 lat Harry Styles, 19 lat Niall Horan, Zayn Malik i Liam Payne, 22 lata Louis Tomlinson. Informacje w czasie bliższego apozniania dziewczyn z nimi :)







PS. Wraz z nową postacią jej opis :D


Rozdział 10.


*perspektywa sąsiadów

Przebudziłem się i zacząłem się śmiać na cały dom. Wszyscy oprócz mnie spali na podłodze (po bitwie byliśmy strasznie zmęczeni i widocznie padliśmy). W tym momencie wstali jak poparzeni.
- Stary, co tak wrzeszczysz? Pali się czy co?- spytał nieogarnięty jak zwykle lokowaty.
- Też cię kocham. A śmieję się z naszych sąsiadeczek. Nie dość, że ta kartka- pokazałem ją im- to jeszcze patrz jak słodko śpiął- mimowolnie uśmiechnąłem się.
- No, szczerze, to to słodkie. Jedna na drugiej. 
- Oww, ciekawe, co tam wieczorem się działo- powiedziałem i zabawnie poruszyłem brwiami. Zaśmiałem się i każdy zrobił to samo. Później zasłoniliśmy okno i poszliśmy zjeść śniadanie.

*oczami Sabiny

Wstałam. Oli już nie było ze mną, ale dostrzegłam ją w kuchni.
- Cześć- powiedziałam zaspanym głosem.
- Cześć słońce, jak się spało? Śniadanie do łóżka raz.
- Śniadanie do łóżka. Naleśniki z dżemem i bitą śmietaną + cappucino? Coś ty ode mnie chcesz?
- Co od razu, że coś chcę.
- A tak nie jest?
- Ehh, no dobra masz mnie.
- To słucham?
- No więc wiem, że to głupie, ale możesz iść ze mną do mnie spakować ostatnie rzeczy? Bo wiesz, sama chyba nie dam rady zanieść wszystko do domu...
- Omg! Alex, to tylko to? Nawet bez naleśników bym to zrobiła!
- Thank U babe. To weź to potraktuj jako nagrodę.
- No, to takie nagrody dawaj mi zawsze- uśmiechnęłam się i zabrałam się za pałaszowanie mojego śniadania.
- Zauważyłaś, że ich rolety są podwinięte?
- Ale kogo? A... no teraz tak.
- Co tam wieczorem się działo- poruszyła brwiami Alex.
- Ej, to ja tu od tego jestem- i powtórzyłam jej słowa ruszając znacząco brwiami. Obie zaśmiałyśmy się.

*koło 15

Wróciłyśmy już do domu od Alex. No przyznam, trochę tych rzeczy miała. Ale moje miały dojechać kurierem, więc ona też mi pomoże. Teraz stoimy przed drzwiami sąsiadów gotowe do harówy, która nas czekała.
- Hej!- powitał nas chłopak mniej więcej w naszym wieku.
- Cześć!- powiedziałyśmy obie.
- Ja jestem Scott, to jest po kolei: Max, Thomas, Leon i Brad- podali nam ręce.
- A ja to Ola, ale mówcie mi Alex, a to Sabina, inaczej Chee- wyręczyła mnie przyjaciółka. Podałyśmy sobie nawzajem dłonie i weszłyśmy do środka. 
- No nie powiemy, czystością tu nie błyszczy, ale aż tak źle nie jest- oceniłam.
- A co perfekcyjna pani domu się znalazła?- zażartował Leon i wszyscy zaczęliśmy się śmiać.
- Ok, to co mamy tu posprzątać? Jakie pomieszczenia?- spytałam gdy się uspokoiliśmy.
- Hmm.. jak uważacie. My już niestety musimy iść, nie obrazicie się? Tu są klucze- powiedział Maxi.
- Ok, nam to nie przeszkadza. Idźcie, pa- pożegnałyśmy ich, a gdy wyszli zaczęłyśmy wchodzić do przypadkowych pokoi. Gdy weszłam do "mojego" zobaczyłam coś, po czym przeszły mnie ciary. Mianowicie pokój w błękitne ściany, niesamowicie urządzony z granatową pościelą we wzory. Ale poruszyła mną gablota. Gablota, w której znajdowało się 5 gitar: 2 akustyczne, 2 klasyczne i elektryczna. Wszystkie były podpisane przez bardzo znanych gitarzystów zarówno z zespołów, jak i nie. Boże, ci to mieli życie! Szczerze mówiąc nie miałam za dużo do roboty. Tylko trochę kurze powycierać, pościelić łóżko i zabrać mnóstwo brudnych talerzy z pokoju. Co chwilę podziwiałam tę niesamowitą gablotę. Co mi się dziwić, przecież kocham to najbardziej. Zaczęłam sobie podśpiewywać. Wiem, że Ola lubiła jak śpiewam, poza tym tak mi było miło, że jak tu nie wyrazić emocji?
- Już?- spytała Ola.
- Dawno.
- Ty to masz farta, jakiegoś czyściocha miałaś. Bo w "moim pokoju" to jakiś brudas mieszka. Chyba opierdole, jak dowiem się kto. Miliony porozrzucanych ubrań, kurz, jedzenie i wszystko. Nawet prezerwatywy! No wiecie co, co to za brudas? Ale pokój teraz ładny. Chociaż ty mi umiliłaś sprzątanie. To wymiana. Oglądamy nasze cuda!- powiedziała i zamieniłyśmy się. Pokój po wysprzątaniu przez Alexis wyglądał cudnie.Brzoskwiniowe ściany i pomarańczowe zasłanie łóżka. Reszta identyczna jak w poprzednim pokoju. No oprócz tego, że tu zamiast gitar w gablocie były płyty z autografami. Wow! Te podpisy były masakryczne! Było tam Linkin Park, Nirvana, Katy Perry, Rihanna i wiele innych. 
- Wiem, czemu sobie nuciłaś. To twój żywioł!- krzyknęła Ola. Potem posprzątałyśmy pokoje innych chłopaków. Był tam jeden w odcieniach fioletu, czerwieni i żółci. W gablotach mieli nagrody, biografie z podpisami i cenne przedmioty dawnych sław. Zaczęłam zastanawiać się, kto to, że ma coś takiego, ale niestety praca została skończona kiedy nic nie wymyśliłam, a do domu weszli chłopcy, spytali czy dużo było roboty i takie ogólne pytania, zaczęłyśmy my im truć jakie to zajebiste rzeczy w pokojach mają, a Alex oczywiście wydarła się za pokój jak się okazało Maxi'ego. Po tym on się zmieszał, przeprosił i poszłyśmy zmęczone do domu. Od razu nałożyłyśmy piżamki i zasnęłyśmy, bo jutro 1 dzień naszych nowych szkół...

_______________________________________________________________________________

I co? Jak się podoba? Myśleliście pewnie, że to 1D, a tu niespodzianka! W ogóle nie iem po co to pisze, jak nikt tego nie czyta...


poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Rozdział 9.


*Sobota

Dziś mamy z Alex odwiedzić dom, w którym prawdopodobnie zamieszkamy. Jest w dość przyzwoitej i dla nas dobrej cenie, ale do tego trzeba jeszcze sprzątać w domu jednych z sąsiadów naprzeciwko. Dziwny wymóg i nie myślałybyśmy nawet o tym domu, gdyby nie to, jak on wygląda. Sprawdziłyśmy dom i okolicę w internecie i nie powiem, był wprost genialny! Dlatego zmierzałyśmy właśnie tam. Moi rodzice wyjechali z rana do Polski, a ja zdążyłam zdać sprawozdanie z wczoraj Oli i My Cheese.
- Dzień dobry, pan Paul?- spytałam gościa nie powiem, bardzo wysokiego stojącego obok interesującego nas domu.
- Tak, witam. Zapraszam za mną- i poszłyśmy. Paul to naprawdę miły gość. Najpierw oglądnęłyśmy dom, ale tym wyglądem nie będę przynudzała. Potem usiadłyśmy przy stole, Paul przyniósł herbatę i ciastka podczas gdy my rozmawialiśmy o sprawach domu.
- Jako, że muszę wam o wszystkim powiedzieć, to muszę przyznać, że tamci u których macie sprzątać to straszni bałaganiarze, ale za często ich w domu nie ma, więc źle nie jest- uśmiechnął się.
- Spoko, jakoś przeżyjemy- uśmiechnęła się Ola.
- Może chcecie ich poznać? Teraz są w domu...
- Nie dzięki, nawet nie musimy. Prawda Alex?- spytałam.
- Tak!
- Czyli...- pytał Paul.
- Tak, możemy już podpisać umowę.- po tych sięgnął po 2 świstki na komodzie i podał je nam. Podpisałyśmy je, a jeden należał do nas.
- To oficjalnie to już wasz dom i nawet zaraz możecie się wprowadzić. Ja nie przeszkadzam. Proszę o to klucz. Niestety jest tylko jeden. Jakoś poradzicie. Do widzenia- uśmiechnął się. Po naszym "pa, Paul" wstał i wyszedł.
- Ale chata. I w dodatku cała nasza!
- No, czemu nie pozwoliłaś ich poznać? Ja chcę ich zobaczyć! Może to przystojniacy jacyś? mówiła Ola.
- Nie wiedziałam, że aż tak się zmieniłaś. No ja cie nie poznaje. Od kiedy to Alex patrzy na wygląd?- śmiałam się.
- Od kiedy zamieszkała w mieście pełnym przystojniaków- zaśmiała się.
- Haha, racja, wybaczam- zaśmiałam się z nią. Po tym tak sama z siebie wzięłam poduszkę i walnęłam nią w głowę Alex, po czym rozpętała się wojna!

*Oczyma tajemniczych sąsiadów

- Tak? To super! Cześć!- mówiłem i rozłączyłem słuchawkę.- Słuchajcie, ktoś już wynajął ten dom!
- Widzę, chodźcie coś zobaczyć!- krzyknął jeden z nich.
- Hę? Co to? Ha ha-i wszyscy wybuchnęli śmiechem. 
- Jak widzę nowe lokatoreczki już się bawią- powiedział ten sam, co rozmawiał z Paul'em przez telefon.
- Ja tam chcę!- krzyknął inny.- Mogły zasłonić ten piękny widok. Szkoda, że twarzy nie widać. Ciekawe czy jakieś ładne- poruszył zabawnie brwiami po czym oberwał poduszką za swoje "flirtowanie". I tak w przeciwległym oknie zaczęła się bitwa na poduszki...

*Z widoku Chee

-Ej... Stop... zmęczyłam się- mówiłam dostając pierzem po twarzy.
- Ok, też się zmachałam- powiedziała Alex.
- Patrz, to nasi sąsiedzi! Chyba poszli w nasze ślady- pokazała ich przez okno, po czym wybuchnęłyśmy głośnym śmiechem.- Może do nich zamacham?
- Ola to na nic. Pewnie nas zobaczyli, a my ich nie. Czyli tam będzie tak samo. Ale muszę przyznać, wyglądają słodko- mówiłam.
- Co to, to racja. Ale mam genialny pomysł- pobiegła uradowana i zaraz wróciła z taśmą, kartką papieru i długopisem.
- Już wiem co zamierzasz- uśmiechnęłam się.
- Ty pisz! Ja nie umiem ładnie drukowanymi. Napisz "Hej! Jak widzę pomysłów w głowie brak i trzeba od nas ściągać co? :)"
- Haha, genialne- wybuchnęłyśmy znów ogromnym śmiechem. Potem pojechałyśmy spakować rzeczy od Oli, pożegnać jej mamę, zawiadomić o tym moją mamę i pojechać do domu. Gdy weszłyśmy Ola zawołała mnie.
- Patrz odpisali- przeczytałam kartkę "Hej! Nie, ale tak jakoś dostałem poduszką i zacząłem wojnę :)"
- Daj odpiszę "Tak? To jak wytłumaczysz ściągnięcie od nas zawieszenia kartki :P"
- Haha, świetnie! Teraz to mają przeskrobane, bo jutro idziemy do nich na sprzątanko- i śmiechy. Przykleiłam kartkę.
- A jak Kinga?
- Na początku zdenerwowała się na mnie, czego się nie dziwię. Ale potem się ucieszyła. Powiedziała, że może wreszcie ogarnę, że mam talent gry- przewróciłam oczami.
- Bo masz...
- No dobra, miejcie takie myśli. Może mam. Będę z tego dumna!
- W dodatku świetnie rapujesz.
- I tu się zgodzę- tak, zgadza się. Rapowanie zajmowało 2 miejsce po gitarze. Nie umiałam śpiewać ani nic, ale gdy rapowałam to miałam czyste dźwięki. To było dość dziwne, ale ja to lubiłam.
- Wracając do tematu szkoły. Jakie 2 rzeczy dobierasz do gry na gitarze?
- Na dodatkowe wybrałam pianino i śpiew.
- Ciesz się chociaż, że rapowanie to śpiewanie, to to masz tu obowiązkowe. To trochę głupie, że koniecznie masz mieć zajęcia ze śpiewu, ale ok. A pianino? Świetny pomysł. To twój kolejny talent!
- Ja mam talent muzyczny, a ty plastyczny.
- Ja będę robiła w przyszłości plakaty na twój koncert!
- haha, dość bo umrę.
- Dobra, późno już, idę zjeść i leżę z przemęczenia!
- No, po bitwie wymęczyłam się- poszłyśmy zjeść kanapki i zasnęłyśmy leżąc na sobie na kanapie.

_________________________________________________________________________________

I jak? Mam nadzieję, że się spodoba. Proszę, jeśli ktoś to czyta to komentujcie :*

Rozdział 8.


*rankiem, oczami Chee

Wstałam, a w pokoju Oli już nie było. Pewnie pojechała już ze swoją mamą na zakupy. No tak, zakupy! Szybko stałam, ubrałam się, poczesałam włosy w warkocza i zeszłam na śniadanie. Pośpiesznie zjadłam płatki z mlekiem i niedługo potem pojechałam z rodzicami na zakupy.

*Z perspektywy Niall'a

Wstałem niechętnie i poszedłem coś zjeść. Pusta lodówka.
-Ejj, kto zjadł wszystko?- krzyknąłem do kolegów siedzących przy kanapie.
- Ty wszystko zjadłeś- powiedział Zayn i wszyscy się zaśmiali.- No, to a karę marsz do sklepu po śniadanie!
-No, okey. Idę po coś dla nas do Nando's.
- To ruchy, bo przez ciebie głodujemy- pośpieszył Harry. Niechętnie ubrałem kurtkę i pojechałem do centrum handlowego.

*Perspektywa Sabiny

Byliśmy już w księgarni po nowe książki i zeszyty. Odwiedziliśmy też kilka sklepów z drobiazgami po piórnik, długopisy, ołówki i te sprawy. Wybrałam nawet sobie nową torbę z brązowej skóry. Była przecudna. Jeszcze miałyśmy iść po ciuchy, ale zgłodniałam.
- Mamo, głodna jestem.
- No ja też. Chodźmy gdzieś jeść.
- Tu jest coś- Nando's. Może tu?- powiedziałam.
- No dobra, to chodźmy- powiedział tata i weszliśmy. Już ustawialiśmy się w kolejce, gdy przed nami zobaczyłam Horan'a! Pędem nałożyłam kaptur i schowałam głowę.
-Przepraszam, czy tu jest koniec kolejki?- spytała moja mama. Odwrócił się i był uśmiechnięty.
- Tak.
- Sabina, weź zobacz co jest i nam powiesz- mówił tata. No nie! W Anglii chyba nie ma za wielu z tym imieniem, a on akurat musiał wygadać. Szybko uciekłam, lecz kątem oka dostrzegłam jak blondas odwrócił się z miną zdziwionego i przyglądnął mi się. Nie wiedziałam, czy mnie poznał. Módlmy się, aby nie. Postałam tam tak długo, dopóki tata zaczął krzyczeć co tak długo, bo zaraz zbliżaliśmy się do kasy. Niechętnie powróciłam do rodziców i powiedziałam jak najciszej, żeby usłyszeli oni, ale Niall nie. Za to chyba jeszcze za głośno, bo mnie rozpoznał.
- Hej Chee. Czemu się nie przywitałaś? Unikasz mnie?- spytał. Czemu akurat Nando's?!
- Cześć. Nie, ale tak jakoś cię nie rozpoznałam- rzuciłam.
- Aha. To okey.- uśmiechnął się.
- Znasz go?- spytał z dziwnym wyrazem twarzy mój tata.
- Zna, a pan też. Z Zayn'em pan rozmawiał o ile się nie mylę.
- Ach, tak. To ty, Niall- wydukał tata. Przypomniałam właśnie o zajściu,, które odbyło się kilka dni temu.
- Wszystko już jak myślę ustalone?- spytał i popatrzył na mnie. Chodziło o mnie? Totalna załamka.
- Tak, już wszystko dobrze- powiedział zmieszany tata. Widocznie Horan nie wiedział, że ja nie wiem. Chciałam wiedzieć więcej, ale jak na złość już staliśmy przy kasie, więc pożegnałam  blondasa , zjadłam mój "obiad" i poszliśmy do sklepów po pełne wyposażenie. Obiecałam w myśli, że nie chcę go już więcej widzieć, chociaż wiedziałam doskonale, że go lubię. Lubię wszystkich z 1D! Ale nie chcę znowu się zawieść, przecież to sławy i nie wiem jacy są, po tygodniu albo wcześniej by o mnie zapomnieli.

__________________________________________________

I jak? Podoba się? W ogóle ktoś to czyta? 
:(

Rozdział 7.


-Cześć! Już jesteśmy- krzyknęłam.
- No hej, co tak długo?
- A tak jakoś oblałyśmy okazje.
- Czyli jak rozumiem Ola zdała?- pytała jej mama.
- No tak! Super!- Alex rzuciła się na plecy mamy wraz z wypowiedzianymi słowami.
- Ale jest jeszcze jedna rzecz- zaczęłam.
- Tak?- pytał mój tata.
- No, bo ja kocham grę na gitarze i chciałem iść do szkoły muzycznej.
- Tak? N to okey, jeśli jak chcesz to wypełnimy podanie do szkoły muzycznej- uśmiechnęła się mama.
- Ale ja chcę tutaj studiować- powiedziałam niepewnie i spuściłam twarz w dół.
- Co?- powiedział zszokowany tata.
- Emil, może tak będzie lepiej? Może dlatego tak było dla niej smutno? Jeśli to są twoje marzenia i wiesz, że tego chcesz, że to daje ci duo szczęścia to czemu nie? Do kiedy są wstępy?
- Mamo, kocham cię! Emm, nie wiem, jak to powiedzieć, ale już tam byłam, bo do wczoraj był termin.
- To nie okłamuj nas więcej.
- Tak, oczywiście. A wyniki dziś sprawdzałyśmy i zostałam przyjęta- mówiłam pełna uśmiechu. Po chwili każdy już miał na swojej twarzy ogromnego banana. I tak minął mi dzień.

*wieczorem

Sprawdzam właśnie z Alex jakiegoś pokoju do wynajęcia za nasze stypendia. Znalazłyśmy jak dotąd kilka niezłych ofert. Nagle  mojej kieszeni wydał się dźwięk "pii". Zobaczyłam. Był od Niall'a "Hej. Jak tam? Winko było? :) xoxo". Nie chciałam odpisywać, ale Ola mnie zmusiła, więc napisałam "Cześć. Winka nie było, ale banany na twarzach tak :D". Miałam nadzieję, że nic nie napisze, lecz jednak "Przez Ciebie robię się głodny. To lecę jeść, pa :*". Odpisałam mu szczęśliwa kończącą się konwersacją i odpisałam "pa". Potem poszukałyśmy jeszcze kilku innych ofert i poszłyśmy spać, bo jutro rano jechałam na przedszkolne zakupy.

*Wzrokiem Naill'a

Poszedłem na dół jak pisałem do Chee coś zjeść. 
-Hej! Co ty taki uśmiechnięty?- spytał dociekliwie Lou.
- O co ci chodzi? Jestem normalny.
- Za to ja nie.
- I tu się zgadzam- zaśmialiśmy się.
- zjeść jak myślę?- spytał Louis.
- Przejrzałeś mnie.
- Nie trudno było. Masz weź moje tosty, bo mi się ich odechciało.
- Dzięki. To co? Oglądamy horror?- spytałem i tak właśnie było. Byłem myślami w Sabinie i naszym dniu, kiedy zauważyłem, że Lou się do mnie przytula.
- Nie bój się, przytul Niall'erka.- i tak oglądaliśmy film, gdy zapaliło się światło.
- Lou! Jak mogłeś. zdradasz mnie z własnym przyjacielem? Niall, jak mogłeś- powiedział sarkastycznie Harry, po czym sięgnął do ręki banana i obrał go ze skóry. Chwycił w dłoń kawałek- Biorę banana. In your face!- i obmył mnie bananową papką.
- Harry! Zabiję cię.- wrzasnąłem.- Ale to jutro, teraz idę spać, bo jestem zmęczony- i poszedłem na górę. Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Śniła mi się Sab.

Rozdział 6.


*Następny dzień, rano.

O wczorajszej akcji nie mogłam powiedzieć Alex, bo ze zmęczenia spała już, gdy byłam. Dlatego zwierzyłam się dla 'my cheese'. Nie spałam, bo byłam zamyślona tym, co się stało. Tym, że rozmawiałam z Niall'em. Przede wszystkim o tym, co stało się potem. Nic nie mogłam wymyślić. Co oni znowu kombinują? Ach, za nimi nie nadążysz. No trudno, może Ola coś wymyśli.
- Cześć. Co tak siedzisz? Opowiadaj- mówiła trochę przez sen. Gdy dostatecznie się przebudziła opowiedziałam jej o wczorajszym zdarzeniu.
- Wiesz, nie żeby coś, ale może jak przez ojca spotkasz znów Niall'a, to go przeproś.
- No tak, na pewno. Trochę głupio wyszło.
- A gdzie masz te autografy?
- Tu- pokazałam jej 5 zdjęć chłopaków z podpisami.
- Stara, widziałaś, co jest  tyłu? To chyba nr tel. do każdego z nich.
- Co? Nie wiedziałam. No cóż, to może tak dam radę go przeprosić.
- Chyba umówić się i przeprosić- poprawiła mnie Alex.
- Jak to umówić?
- Nie, że na randkę czy coś, chyba że coś tam się wydarzy- puściła oczko, ale widząc brak reakcji i nawet złowrogie spojrzenie ode mnie przystopowała.- tylko tak, żeby mu to powiedzieć. Co przez SMS'a go przeprosisz? 
- Tak, to w sumie racja. No cóż. To napiszę do niego i zobaczę, co z tego wyjdzie. A ty się szykuj, bo masz ze mną iść pod szkołę zobaczyć wyniki.
- A ty ze mną.
- No to mamy pretekst- i obie się zaśmiałyśmy.
Po tych słowach Ola poszła się przebrać, a ja napisałam do Horan'a "Cześć. Poznajesz? :)". Po jakiejś minucie oczekiwań odpisał "Chyba tam. To ty z chodnika wczoraj? xoxo", "Tak to ja. Mam pytanie?", "Tak? Czego się spodziewać? :D", "Możemy się potem spotkać np. W MSC?", "Z chęcią, koło 15 będę czekał. Ale jeszcze 1- Jak masz na imię?", "Sabina. I w ogóle cieszę się. Muszę tobie coś powiedzieć", "O! To ja już na to czekam:D", "Kończę, pa", "Papa, do 15". I zaraz po tym zeszłam na dół coś jeść, gdzie czekała już z kanapkami Alex.
- Aleś ty dobra. To ja zrobię kolację- uśmiechnęłam się.
- Trzymam za słowo, a teraz jedz, a potem opowiadaj.
I tak właśnie zrobiłyśmy.

*godzina 14

Byłyśmy przed szkołą muzyczną.
-Denerwuje się. Umieram ze strachu!
- Chee, nie masz się czego bać. Chodź tu i przeczytaj- mówiła z uśmiechem, więc zaryzykowałam i zaczęłam szukać na kartce nazwiska. Chawer Sabina- przyjęta.
- Aaa! Udało się- wrzeszczałam opętana.
- Spokój. No, to chodź na ławkę, pograsz mi coś na gitarze, bo chyba po to ją zabrałaś?
- No tak. Dawaj!- popychałam ją w stronę parku.
-To zagraj mi "Nobody Compares", skoro na przesłuchaniu nie mogłaś, a ja nie przeszkadzam.
-OK- powiedziałam. Miałam zamiar tylko zagrać, ale jakoś wpadłam w trans i zaczęłam również śpiewać. Trochę ludzi przybliżyło się chcąc posłuchać. Było mi gdzieś, co myślą, ja to gram dla Alex, z prośby przyjaciółki i z własnego szczęścia. Poza tym taki rytm ze słowami prawie jak w rapie nawet mi dobrze szedł i mało fałszowałam.

*Z perspektywy Niall'a

Szedłem już do Milkshake City, bo chciałem być przed nią i zrobić miłą niespodziankę. Szedłem przez park, gdy nagle usłyszałem znane mi słowa. Szedłem w stronę śpiewu. Zobaczyłem tłum ludzi, zapewne wokół śpiewaczki i gitarzystki. Świetna wersja naszej piosenki. Wbiłem się w tłum jak zawsze z kapturem i okularami, by mnie nie rozpoznano. A tam szok! Dziewczyna z chodnika (tak ją nazywałem) siedziała, grała i śpiewała nasz kawałek. Przysłuchałem się trochę. W pewnym momencie zacząłem śpiewać razem z nią. Popatrzyła na mnie. Wiedziałem, że wie kim jestem. Z resztą nie tylko ona. Szybko złapałem ją za rękę i uciekliśmy przed tłumem fanów zostawiając jakąś dziewczynę, zapewne przyjaciółkę Sabiny z jej gitarą. Po drodze Sabina krzyczała coś w stylu "Sama widzisz" i tak wbiegłem z nią do MSC. Fani dawno nie widzieli nas, więc mogliśmy tam czuć się bezpiecznie.
- Przepraszam, ale sama rozumiesz- zacząłem. Przytaknęła.
- To co? Siadaj, a ja idę zamówić nam shake'i. Jakiego preferujesz?
- Truskawkowy jak możesz.
- Okey, zaczekaj, zaraz wracam. Powiedziałem i stanąłem w kolejce.

*Oczami Sabiny

Byłam wyczerpana po takim maratonie, ale nie dawałam po sobie tego poznać. Gdy blondynek odszedł już się trochę wyciszyłam. Dość szybko wrócił. Podał mi truskawkowego jak prosiłam shake'a.
- Dzięki- powiedziałam z uśmiechem.
- O czym chciałaś pogadać? Wiem, że mówię tak bezpośrednio, ale nie mam zbyt wiele czasu, bo niedługo mamy próbę- mówił jednym tchem po czym wziął dużego łyka swojego waniliowego shake'a.
- Szczerze mówiąc, to chciałam przeprosić za wczoraj. Za moje zachowanie wobec Ciebie i w ogóle. 
- Spoko, nawet się nie przejąłem. Nikt jeszcze mi czegoś takiego nie zrobił. Coś jeszcze?- mówił z uśmieszkiem na twarzy.
- No, właściwie, to tylko to.
Posmutniał. Dało się to łatwo zauważyć.
- Ładnie grasz na gitarze. Niezły masz talent- powiedział zmieniając temat.
- Dzięki. W sumie to to był jeden z powodów mojego wczorajszego zmartwienia.
- To, że masz dar?- mówił zdezorientowany.
- Nie. Bo mieszkam w Polsce, a Alex, ta dziewczyna obok mnie na ławce to moja przyjaciółka. Wczoraj postanowiłam iść zgłosić się do szkoły muzycznej, a o 15 były wyniki...
- A! Już rozumiem. I co? Raczej cię przyjęli?
- No tak! Dlatego byłam taka wesoła- mówiłam.
- To gratuluję!- podziękowałam. Podłożyłam mu pieniądze pod rękę za shake'a, ale on je przysunął znów do mnie.
- To mój prezent. Taki, za szkołę. Tak to traktuj i nie marudź.
- No, jak tam chcesz. W końcu trzeba oblać taką wiadomość- i się zaczęliśmy śmiać.
-Jej, co za poczucie humoru. Spytam jak ci to nie przeszkadza, co lubisz jeść najbardziej?
- Ja? Hmm... fast-food'y i rybę- uśmiechnęłam się.
- Wow, co za podobieństwo do Lou- uśmiechnął się.
- Tak... Ja jestem gorsza, uwierz. Nie wytrzymałbyś 1 dnia ze mną.
- Może zaryzykuję- mrugnął i się zaśmiałam.
- Cheese- usłyszałam głos za mną.
- O co jej chodzi? Jaki ser?
- Chodzi o mnie. Mówią tak na mnie- Chee. Jak chcesz to też tak mi mów.-powiedziała. Chyba ogarnął, że lubię jedzenie jak on. Poza tym miałam koszulkę z nadrukiem "All day, all night... I'M HUNGRY!". - Tu jestem!- krzyknęłam i pomachałam do Alex.
-Ile się nabiegłam za tobą. Przy okazji zajrzałam na listę przy szkole plastycznej. Przyjęli mnie!
-Aaa! Ola, tak się cieszę.
- No, to mamy tu dwa talenty i dwie okazje do oblania. Jakiego shake'a chcesz Alex?- spytał Niall.
- Czekoladę- krzyknęła i zaczęłyśmy rozmowę. Potem dołączył do nas Horan, poznałam ich wzajemnie i spędziliśmy jakąś godzinę śmiejąc się w MSC. Zaprzyjaźniliśmy się? Nie! To za dużo. Poza tym, to tylko jednorazowe. Wymienialiśmy się raz po raz shake'ami dopóki blondynek nie musiał iść na próbę.
- To narka!
- Cześć!- krzyknęłyśmy, a ja dodałam w myśli "cześć na zawsze". Potem my też się zebrałyśmy i poszłyśmy wesołe do domu. Ale przed nim mina mi trochę zrzędnęła, bo jak ja powiem rodzicom o szkole w Londynie?

Rozdział 5.


*rano
Wyniki przyjęcia do szkoły miały być wywieszone o 15. Jak na złość właśnie wtedy miała być 'my surprise'. Nigdy nie byłam chyba tak zła. No ale w sumie ciekawiło to mnie, więc te myśli bardziej mnie ogarniały. Z rana jak zwykle wstałam, pogadałam z Alex i streściłam wszystko, co się wydarzyło Zamiętnikowi. Ona też pisze coś podobnego o nazwie No public thinks. Super nazwa, dlaczego ja nie wpadłam na coś tak fajnego? Po tym zaczęłam wymyślał coś dla mego, ale jak na razie  w głowie nic za fajnego nie było.W końcu wymyśliłam też całkiem niezłą nazwę: this in middle is my life. Ale przezywać cię będę My Cheese, bo to tak śmiesznie brzmi. Zrobiłam okładkę dla mojego serka  i czekałam na rozwój wydareń.

*przed 14

Olcia nie szła z nami i chciała iść zobaczyć wyniki, ale szła sama do szkoły plastycznej na robienie prac. Tam muszą przez godzinę siedzieć i coś malować grupą, i tak potem patrzą na skupienie, pracę, wykonanie i inne bzdety. Po tym mama po nią jedzie, więc nawet nie ma szans. No ale musiałam iść się przebrać w miętową suknię, identycznego koloru Conversy i bransoletkę. Włosy zrobiłam w warkocz na bok i pomimo namów mamy na make-up o który to zwykle ja prosiłam, to nie chciałam dziś. Miałam różne myśli i gdybym wybuchnęła płaczem to nie wyglądałabym tak przepięknie. No więc ubrana już wychodziłam z mamą.

*30 minut później

Byłam gdzieś w znanym mi parku. Przejeżdżaliśmy niedaleko tamtego miejsca przez scenę z tłumem fanów, i nawet próbowałam dostrec, kto śpiewa, ale nie udało mi się. Zbliżaliśmy się do miejsca szczególnego zainteresowania. Tata wbił się w jakimś tłum i stał w kolejce nie wiem po co, a ja zostałam.
- No więc? To ta niespodzianka? 
- Tak. Nie cieszysz się?
- Ciekawe z czego?! Z tłumu jakiejś bandy zwariowanym na jakimś punkcie ludzi?!
- A w tym punkcie jest twoja niespodzianka. A właściwie są. Jest ich 5. Nazywają się Harry, Zayn, Liam, Louis i Nell? Czy coś w tym stylu.
-Niall! Po co mnie tu zabrałaś?- wybuchłam. Niektórzy się na chwilę odwrócili, ale nic nie rozumieli, bo mówiłyśmy po polsku.
- Przecież to toje marzenie!
- Tak! Ale co z tego mam, jak raz ich zobaczę, zakocham się bardziej i będę co dzień wyła, bo to jest ten jedyny dzień,  którym ich ujrzę?!- w tym momencie zaczęłam płakać, łzy ciekły mi strumieniami. Usiadłam pogrążona w tym na krawężniku ulicy. No tak, mama jak zawsze zrobiła na odwrót niż chciała.
- Co się stało?- spytał męski głos.
- Nic. Gówno cię to interesuje!
- Ależ właśnie nie. W końcu przyszłaś tu jak myślę po autografy, a płaczesz.
- Płaczę, bo lubię. I nie, nie przyszłam tylko zostałam przywieziona nie wiedząc o tym.
- Czyli nie lubisz One Direction?
- Lubię, uwielbiam, ale po co robić sobie nadzieje i być bardziej zakochanym w ich zachowaniu i głosie, skoro to jeden jedyny raz, w którym ich obaczę?!- nadal wrzeszczałam do nieznajomego.
- Czyli kochasz nasz głos i nasze zachowanie? No, to podziwiam, bo nawet ja nie zawsze to toleruję- powiedział i zaśmiał się. Jak to naszego? Popatrzyłam na niego nie chętnie, a tam stał Niall Horan!
- Eee... to się kopałam. Ja pierdo**!- mówiłam po polsku.
- Co? Nie rozumiem cię, dopiero uczę się polskiego.
- Ooo, więc chociaż wiesz, że mówię po polsku- pogratulowałam w sumie szczerze.
- Wiem, jestem takim geniuszem. A tu masz nasze autografy, ja muszę lecieć do innych. Pa!- powiedział, podał 5 zdjęć z podpisami i pobiegł w tłum. Wow! Popatrzyłam wzrokiem na tłum, ale zobaczyłam coś za nim. Mojego tatę wchodzącego do budynku razem z Zayn'em Malik'iem. O co mogło chodzić? To pozostało w mojej głowie przez dłuższy czas.

__________________________________________________

I jak się podoba? Mam nadzieję, że choć trochę. W ogóle mam nadzieję, że ktoś to czyta. No cóż...

Rozdział 4.


*10 minut później

Wow, to ta szkoła. Jest ogromna.
- To ja nie wiem, czy chcę- zaczęłam się wahać.
- Nie marudź, poradzisz sobie. Ale jedna rzecz. Jaką piosenkę masz zamiar śpiewać Chee?- pytała Alex. To było do mnie. Dostałam to przezwisko w gimnazjum. Na początku mówiono do mnie Sara, bo Sab było ohydne! Potem powiedziałam, że to brzmi podobnie do ser, bo zrobiłam się głodna. No i tak od angielskiego słowa cheese (ser) dostałam moje Chee.
- W drodze pomyślałam, nad piosenką Nobody Compares One Direction. Co ty na to?
- Hmm... super piosenka, ale za prosta jak na przesłuchanie. Ja mam lepszą: Back for You 1D.
- No, to super pomysł. Piosenka dość trudna, ale grać umiem, a na koniec jeszcze jakieś własne improwizacje swoje dodam. 
- I wyjdzie super. Powodzenia!- powiedziała, gdy wchodziłam na przesłuchanie, bo była moja kolej.

*Na sali przesłuchań

-Dzień dobry!- grzecznie się przywitałam.
- Dzień dobry. Ankietę bym poprosiła- odpowiedziała pani w okularach, z wyglądu była miła i jej głos wykazywał to samo.
- Proszę.- podałam niedawno wypełniony druczek.
- Sabina C...H..RA...Hejwer?...- mówiła, a raczej próbowała.
- Sabina Chawer- mówiłam. To było trudne im do wymówienia, bo nazwisko brzmi po polsku zupełnie inaczej niż w ich wymowie.
- Pochodzi pani z Polski?
- Tak.
- Chce pani uczyć się u nas na wydziale dla gitarzystów?
- Tak- ponownie przytaknęłam.
- No cóż. To proszę coś wybrać i zagrać oraz zaśpiewać.
- Zaśpiewać? Przecież to wydział dla gitarzystów. Nie wiedziałam że trzeba umieć śpiewać.
- Nie trzeba, ale na pzesłuchaniu taki są wymogi. Musimy sprawdzić, cy czuje się rytm i inne sprawy. Proszę zaczynać- Powiedziała. Wiedziałam, że nie będzie za pięknie, ale musiałam spróbować. To było moje marzenie. Taka klasa. Kiedyś miałam szansę w czasie przedgimnazjalnym, ale jeszcze nie wiedziałam, ile to dla mnie znaczy. Skupiłam się, a dźwięki same wypływały mi z ust.
- Świetna akustyczna wersja, a może i nawet poprawka tej piosenki. I ta wymyślona końcówka. Bardzo mi się podobało. Masz wielki dar. Nie zmarnuj go. Nawet jeśli tu nie trafisz, co chyba jest mało możliwe, to pamiętaj, aby nie poddać się. Dziękuję i mam nadzieję, że do zobaczenia.
- Ja również, do widzenia- powiedziałam, a gdy tylko wyszłam z Olą i byłyśmy w drodze zaczęłam krzyczeć jaka to ja szczęśliwa. Ludzie się na mnie zaczęli patrzeć, więc przystopowałam. Dalszą część drogi dyskutowałyśmy o 1D. Ola też ich lubi! 
Gdy weszłam z nią do pokoju powiedziałam:
- pokaż te autografy- i zaczęłam wyczekiwać niecierpliwie, gdy gderała w szafce.
- Oto one. Omg! Nie wiesz, co czułam jak ich wtedy zobaczyłam. Nie byłam wtedy ich fanką, po prostu niektóre piosenki lubiłam, ale stanie twarzą w twarz z nimi to już coś!- powiedziała i zaczęłyśmy tak gadać, że gdybym tak zdała to byśmy zamieszkały razem, bo w końcu na studia Alex też idzie, a ona nie oszukując, ma wielki talent plastyczny i właśnie tam chciała studiować. I o tym, jak będzie, gdybym spotkała One Direction. I tak po długiej rozmowie poszłyśmy spać.

Rozdział 3.


Kochanie!
Moje życie się dziwnie komplikuje. Opowiem ci wszyściutko.

Moje, a raczej Emily przemyślenia sprawdziły się. Dziś rodzice potwierdzili, że wyjeżdżamy do Londynu do Oli. Udawałam, że się cieszę. Po prostu to nie było tym, co chciałam. Chciałam szczęścia, kogoś zaufanego i kochającego. Po prostu przyjaciela, a może i nawet chłopaka. No więc spakowałam ubrania, czego nie było za wiele z racji sytuacji finansowej. No bo to, że mama chodzi do pracy poprawiło, że nie mamy długów i nie będziemy ich na razie mieć. Zeszłam na dół.
- Sabi!- krzyknęła mama.- Choć, mam coś dla ciebie. Przyda się na wyjazd.
- Co?- spytałam ciekawa stojąc obok matki.
- Popatrz. Czyż ona nie jest śliczna?- powiedziała pokazując mi miętową sukienkę z brązowym paskiem. Widziałam, że była nowa. Trudno nie było poznać, była metka... Ale ona była cudowna. 
- Jest prześliczna. Dzięki mamo- powiedziałam i rzuciłam się jej na szyję. Kątem oka dostrzegłam, że się uśmiecha. To był ten moment.- Mamo, nigdy nie mówiłam ci, ale pomimo wszystkiego, co się działo przez całe cie zawsze cię kochałam. Nawet nie wiesz, jak ważna dla mnie jesteś. Tak wiele tobie jak i tacie zawdzięczam. Dziękuje, że jesteście.- powiedziałam, a z mamy oczu zaczęły lać się łzy.
- Dziękuję. Też cię kocham- i mocno się przytuliłyśmy.
- A w ogóle to po co ta sukienka?- spytałam.
- Na naszą niespodziankę . Niedługo się przekonasz. To co? Pakuj swoją nową sukienkę, koniecznie miętowe conversy i jedziemy!
Jak mówiła tak zrobiłam. Po jakiejś godzinie lecieliśmy już samolotem. Na początku usiadłam koło mamy. Były 2 powody- po pierwsze nigdy nie latałam i bałam się, po drugie chciałam wydusić od niej informacje. Jak leciałyśmy to poczułam się luźno i nie bałam się pomimo tej morderczej wysokości.
- Jedziemy do Alex jak się spodziewam?
- Jakiej Alex? Aaa... Do Oli. Tak, domyśliłaś się- była zdziwiona, że mówię do niej Alex. Ola zawsze miała imię takie, i na angielską wersję nic nie zmieniała, ale uważałam, że Alex lepiej brzmi i to w sumie ładne imię. 
- Ale mam nadzieję, że to nie jest ta niespodzianka- zagadnęłam.
- Nie, to tylko mała jej część. Ta druga jest niesamowita.- zaczęła, a ja się rozmarzyłam.- No dobra, widzę, że chcesz się czegoś dowiedzieć, więc ci podpowiem. Czekałam z tym trochę i naszukałam, żeby nie była ona zbyt oczywista- Bradford. I nic więcej ci nie powiem- no i tak zrobiła. Bradford? Hmm... Coś mi to mówi. Bradford bad boy! Tak nazywają Zayn'a Malik'a! Mojego skarba z One Direction. Wszyscy nimi byli. Ale nie, to nie byłoby tak cudowne. Przecież mają teraz trasę. Chociaż, nawet gdyby grali koncert w Londynie, to rodziców nie stać na taki wydatek. No cóż, wiedząc, że nic się już nie dowiem zamieniłam się po cichu z tatą miejscem. Obok mnie teraz siedziała starsza pani. No więc tylko uśmiechnęłam się sztucznie i słuchałam 1D w słuchawkach.

*trochę później

-Wstawaj!- usłyszałam. Wyjęłam słuchawki i się przebudziłam. Właśnie wylądowaliśmy. Londyn to jednak piękne miejsce. Dobrze, że ja akurat byłam dobra z angielskiego. Szczerze to na początku nic nie umiałam, ale gdy poznałam One Direction (ich piosenki) to zaczęłam się pilnie uczyć i to dobrze.
-Po co ci ta gitara? Jedziemy zwiedzać, a nie siedzieć godzinami.
-Tato, wiesz, że ja to kocham!- I to była prawda. Już w wieku 12 jakoś lat zaczęło mnie to fascynować. Chodzę na zajęcia do dzisiaj, choć mój nauczyciel dziwi się czemu, skoro wszystko opanowałam i nawet grałam lepiej niż on. Tak mi w każdym razem mówił i zawsze się z tych słów śmiałam.

*godzinę później

Byłam już w swoim pokoju razem z Alex.
- Jak ja się cieszę, że cię wreszcie widzę. 
- Ja też. No ale przyjechałam już pół godziny temu. Ile ty masz siły to co chwilę powtarzać- i zaczęłyśmy się śmiać. Jednak bardzo mi jej brakowało. A może tak zacząć studia w szkole tutaj. Było bi mi lepiej, a wiem, że mam na to spore szanse.- Wiesz? Nie mów tego nikomu, ale zastanawiam się, czy nie studiować tutaj, w Londynie. Jak myślisz?
-Tak! Super!
- Ale nie wiem, co studiować. Na inżynierię nie chcę, bo to trochę nudne, chociaż dałabym na pewno radę.
- Nie wątpię. A może coś bardziej w twoim stylu. Co ty na to- szkoła plastyczna lub muzyczna?
- Nie jestem aż tak wybitna na malarstwo, a muzyczna? Przecież nie potrafię śpiewać. Pogrzało cię Alex?
- Alex? Tak, to ładniej brzmi. Możesz do mnie tak mówić. Ale czemu mnie pogrzało wracając w temat? Mogłabyś studiować na wydziale gry na gitarze. Nie tylko ja widzę, jaki masz talent. Poza tym, tak bardo to lubisz...
- W sumie, to mogłabym się nad tym zastanowić. Bo na pewno z chęcią bm się  takiej szkole uczyła.
- Ale uśmiech. Poza tym decyduj się, bo przesłuchania do dziś, a lista ostaje wywieszona jutro.
- Serio? No dobra, to ja może spróbuję. I tak wątpię, że mnie przyjmą.
To chodź, bo niedługo koniec- uśmiechnięte wybiegłyśmy z moją gitarą pod pretekstem pogrania wspólnie w parku.

Rozdział 2.


 Drogi Zamiętniku!
Wiem, że ostatni wpis był jakiś miesiąc temu, ale nie miałam co opowiadać, moje życie stało się takie nudne. Ale opowiem ci o tym, co zamierzają moi rodzice.  To było niesamowite! Zastanawiam się czemu, i nie mogę nic stwierdzić. No, ale zacznijmy od początku.

Wstałam. Była sobota. Słyszałam, jak rodzice krzątali się w kuchni. Miałam zejść na dół i zrobić śniadanie, ale słysząc moje imię natychmiast przykucnęłam i zaczęłam słuchać, o czym oni mówią.
- Słuchaj, Ola odpisała- zaczęła radośnie mama.
- Serio? To co napisała?
- Właściwie, to jej mama do nas napisała. W liście pisała, że się zgadza, i że to dla Sabina i Oli będzie dobrze się spotkać- mówiła z uśmiechem. Na pewno z nim, czułam to.
- Och, to wspaniale. To za tydzień Sabina się dziwi. Mam nadzieję, że jej humor się reszcie poprawi- mówił tata.
- Ja też. Nie wiem, co jeszcze zrobić, by była szczęśliwa.- mówiła zrezygnowana.- No to przejdźmy już z tematu, bo jeszcze się obudzi. Co chcesz na śniadanie?
Po tych słowach oprzytomniałam i wślizgnęłam się pod kołdrę rozmyślając nad tą rozmową. Co to mogło oznaczać? Że Ola jakimś cudem zdobyła paszport i przyjedzie do Polski? Wątpię. Więc co? Poza tym za tydzień... Za tydzień jest przerwa majowa. Cały tydzień. O co mogło chodzić? Rozmyślałam tak, ale nie mogłam nic wymyślić. Po godzinie poddałam się, bo i tak mało to mnie w sumie nie interesowało. I tak bym się dowiedziała za tydzień, więc pozwoliłam czekać. Zeszłam na śniadanie. Rodzice dobrze to skrywali, bo gdybym nie słyszała, to bym się niczego nie domyśliła. Zjadłam więc płatki, wzięłam prysznic, założyłam niebieską bejsbolówkę, jeansy i niebieskie conversy, włosy spięłam w kok i poszłam do Emi.
Gdy tam byłam powitała mnie wesołym "Cześć". Usiadłyśmy na "naszych" huśtawkach i porozmawiałyśmy. Powiedziałam jej o wszystkim, co słyszałam.
- A więc twoi rodzice szykują niespodziankę z Olą, która ma spędzić z tobą czas, a nie może przyjechać do Polski?
- No właśnie. I co ja mam przez to rozumieć? To nieogarnięte.
- Sabina, ogarnij swój mózg. Masz najlepsze stopnie w klasie, a nie możesz zrozumieć, o co chodzi?- powiedziała Emilka. Fakt, miałam najlepsze oceny i średnią 5.46. Zbliżał się koniec roku i wiedziałam, że taka już pozostanie. No przyznam, że dobrze mi szło. Lubiłam matematykę i polski, po prostu wszystko z tego rozumiałam. Z w-f'u też nie byłam słaba. Zdobywałam co jakiś tam czas medal, ale to nic na wielką skalę. Matma to był mój żywioł.
- No tak, tu ci przyznam rację, ale nie wiem, o co w tym chodzi. Możemy ty mi powiesz z łaski swojej, jak wiesz?- powiedziałam podenerwowana.
- No Okey. Jeżeli Ola nie przyjedzie do Polski, to ty pojedziesz do niej. Czy to takie trudne?
- Hmm.. nie sądzę. Chociaż, gdyby się zastanowić, to by wyjaśniało list do jej domu i przyjęcie propozycji przez jej mamę. W sumie, to masz chyba rację.
- No jasne, że mam. Tak jak zawsze.
- No ale to chyba nie jest coś, po czym mój humor byłby w 100% świetny. Poza tym to nie byłaby ostatnia deska ratunku- powiedziałam bez odpowiedzenia na egoizm Emili.
- No tak. Pewnie tam będzie kolejna niespodzianka.
- Tak...
- A w ogóle gdzie mieszka Alex?
- w Londynie.
- To nie wiem. Bo raczej nie byłby ostatnim ratunkiem Big Ben.
- No właśnie. Ale już późno, muszę lecieć. Dzięki Emi, jesteś geniuszem- podziękowałam jej i odbiegłam, a w oddali jeszcze słyszałam "papa". 

I to właśnie skrót z mojego dzisiejszego dnia. Ciekawe, co to za niespodzianka. Szczerze mówiąc, to przez noc się nad tym nie zastanawiałam. Leżałam i jak zawsze rozmyślałam o moich idolach. Zawsze to robiłam. I zawsze, jak dziś płakałam. Nie dlatego, że ich kocham. Dlatego, że nie wiedziałam o nich nic, że zakochałam się na ślepo, i że i tak nigdy ich nie poznam. I jak zwykle poszłam spać zalana łzami.

__________________________________________________

I co? Co o tym myślicie? Może domyślacie się, o co chodzi? Co będzie tą niespodzianką?


















Rozdział 1.



 Siedzę i się nad sobą użalam. Chciałabym powiedzieć rodzicom, że ich kocham, że wiele im zawdzięczam, ale nie potrafię. Wszystko się sypie. No, ale opowiem ci mój tzw. Zamiętniku o wszystkim. Zaczęło się od prawie rozstania. Nie wiem, o co poszło, ale na całe szczęście rodzice się pogodzili. Zawsze brakowało nam pieniędzy, lecz jakieś 2 miesiące temu mama zdobyła pracę. Tata pracował, ale to nie przynosiło wystarczających dochodów. Niby mieliśmy od tego czasu pieniądze, ale mi nie było wcale lepiej. Wręcz przeciwnie. Od tamtego czasu, gdy się smuciłam, to słuchałam muzyki zespołu One Direction i bardzo ich polubiłam. Po prostu zakochałam się w nich i ich muzyce.  Tym, że zawsze są sobą. Zawsze w szkole byłam bardzo optymistyczna, zawsze się wygłupiałam i nigdy nie użalałam. Miałam wielu przyjaciół. Tak mi się wydawało. Kiedy dowiedzieli się, że lubię 1D odwrócili się ode mnie. Cóż, takie jest gimnazjum. Polub coś takiego, a cię znienawidzą. Tylko jedna osoba ze mną została. Moja prawdziwa przyjaciółka, która do wtedy tak wiele dla mnie nie znaczyła. W szkole nie przyznała, że lubi 1D jak ja, ale zawsze trzymała się ze mną. Emila, tak miała na imię. Miała brązowe,długie, proste włosy i piękne kasztanowe oczy. Miała ciemniejszą karnację, choć była Polką. Nie to, co ja. Ja nie byłam choć w małym procencie piękna. Miałam co prawda lekko faliste,brązowe, długie włosy i, zielone oczy. Ale miałam coś, czego nie nawidziłam- piegi. Ale akceptowałam siebie. Rodzice wiedzieli przez co przechodzę w szkole, że to przez jedną blachostkę. Ostatnio miałam dziwną rozmowę między nimi i nie rozumiem, co zamierzają.

 Poszłam do kuchni, bo rodzice mnie zawołali.
- Tak?- spytałam.
- Masz te pocztówki od Oli z Anglii?- zaptyała mama.
- Tak, mam. Po co je wam?
- To taka niespodzianka. Przynieś je nam.
- OK, jak chcecie. Ale ona nie przyjedzie. Przecież mówiłam wam, że paszport przestał jej być ważny. A z resztą- powiedziałam i poszłam po nie.

Wciąż się zastanawiam, o co mogło jej chodzić. Mam nadzieję, że to coś dobrego. A z resztą, ich plany nie są zbyt dobre. Mówmy szczerze. Może chcą jej numer żebym mogła z nią pogadać? W sumie, fajnie by było. Siedziałam tak i rozmyślałam. Nie zorientowałam się, gdy zaczęło robić się ciemno. I właśnie wtedy zaczęłam pisać ten Zamiętnik. Tylko tobie ufam. Tylko ty mnie nie ranisz. Ale co ja mówię. Potrzebuję kogoś do rozmowy. A ty przecież nic  do mnie nie powiesz. Ach, no cóż.

Napisałam i zanim się spostrzegłam, to już spałam.

__________________________________________________

No to jak na razie tyle. . Oczywiście pozostawia wiele do życzenia, ale to nic. Jak wam się podoba? Na razie jeszcze akcji nie ma. Jakby co, to Zamiętnik to połączenie pierwszej litery Z- od zeszyt, a dalej tłumaczyć chyba nie muszę. :)