Strony

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Rozdział 11.


*ranek

Była 6.30 poniedziałek. Pierwszy raz zasypiałam w swoim łóżku i pokoju. Miał śliczną podłogę wykonaną z dębowych i polakierowanych lekko na złoto deskach. Po prawej stronie przy wejściu było można dostrzec biurko z czarną lampką, laptopem i innymi sprzętami elektronicznymi. W szafkach miałam poukładane książki. Matko, ile ich było! Nad biurkiem wisiało okrągłe lustro w złotej ramie. Było duże, co mi nie przeszkadzało, bo nie musiałam męczyć się z chodzeniem w tę i we w tę do łazienki, by się przeglądnąć. Mówiąc o łazience, to miałam własną prowadzoną z mojego pokoju. To świetnie, bo my dziewczyny wiadomo ile możemy tam siedzieć! W pokoju znajdowała się jeszcze szafa i komoda oraz łóżko. Piękne łóżko z baldachimem! Miało pościel w kolorze srebrnym z czarnymi wstawkami. Było tak wygodne! Okna były dźwiękoszczelne, więc żadne hałasy nie przeszkodziły mi w spaniu. No i oczywiście nie zapomnę o mojej ogromnej, wiszącej na ścianie plazmówce. Cóż za jakość! Długo by opowiadać co mi się w tym domu podoba. Mówiąc jednym słowem- idealny! Miał kuchnię, 7 pokoi (wow, co nie?!) i 8 łazienek. Ogólnie to niektóre pokoje były mniejsze, jak i łazienki. Po prostu mały pokoik dla ludzi poważnych, haha!

Właśnie skończyłam jeść, ubierać się i robiłam makijaż. Miałam piegi, których nie lubiłam, więc musiałam tak właściwie się pomalować. Za chwilę po tym, wzięłam notesik do kopertówki i poszłam wraz z Olą na przystanek. Wsiadłyśmy do autobusu.
- Cześć- pomachałam dla Alex, gdy wysiadała. Jej szkoła była 5 przystanków bliżej od mojej.
- Pa!- pożegnała mnie i wysiadła. Koło mnie było wolne miejsce, które zaraz zajął chłopak wsiadający z tego przystanku co Ola.
-Mogę?- zapytał.
- Jasne.
- Do szkoły jedziesz?- zapytał nieśmiało.
- Tak, a ty?
- Też. Do jakiej idziesz?- zapytał już ożywiony.
- Do muzycznej- odpowiedziałam.- A ty?
- Ja do normalnej. Wow, też chciałbym chodzić do szkoły dla uzdolnionych? Co potrafisz?
- Udałam się z myślą o gitarze, bo wszyscy mówią, że mam wielki talent, ale umiem również grać na pianinie i trochę śpiewać, ale to głównie rap- uśmiechnęłam się. Wyglądał na fajnego.
- Serio? Zaśpiewaj mi coś.
- Tutaj? Przy wszystkich? Nie, ja się wstydzę.
- No cóż. Nie chcesz, to nie będę cię zmuszał. To może zacznijmy. Jestem Oliver, a ty?- podał rękę.
- Sabina, przezwisko Chee- uśmiechnęłam się i zacisnęłam chłopakowi dłoń.
- To nie jest chyba angielskie imię.
- Masz rację. Pochodzę z Polski.
- Serio? Zawsze chciałam ją zwiedzić, tyle ludzi mówi o tym kraju wspaniale.
- Natomiast ja nie powiedziałabym tego. Mój kraj to Narnia, do której nie przyjeżdżają zagraniczne gwiazdy.
- Kogo masz na myśli?
- One Direction.
- Eee... spoko...
- Nie lubisz ich?
- Nie... eee... lubię, są fajni- zdziwiło mnie jego zachowanie.
- Przecież widzę, że nie lubisz ich.
- No dobra, nie.
- To dlaczego mnie okłamałeś?
- Nie mam przyjaciół i chcę się przypodobać, bo jak dotąd nikt mnie nie polubił- mówił smutno.
- Jak to? A ja? Ja bardo cię lubię- powiedziałam. Chłopak bardo się ucieszył. Rozmawialiśmy całą drogę o zainteresowaniach. On lubi Little Mix. No chyba się powieszę. Nienawidzę ich, a tym bardziej Perrie. Nie dlatego, że chodzi z Zayn'em czy coś, ale dla mnie jest ona plastikiem i nie potrafi śpiewać. Nie lubiłam jej przed byciem Directioner, bo pokazała mi ją przyjaciółka D. Nie lubiłam jej od początku, reszta ujdzie. Poza tym teksty są beznadziejne. Kłóciłam się z Olim przez drogę, aż w końcu uznał mi trochę racji i przestał. No i przyznam, to super gościu. Wymieniliśmy się numerami telefonu, a ja poszłam do szkoły. Omg! Co ja tu zrobię sama?

*rozpoczęcie roku

Siedziałam na ławce z dziewczynami i rozmawiałam z nimi. Na szczęście był 1 rok i każda była nowa, więc nie odstawałam od reszty. Rozpoczęcie się zaczęło, a dyrektorka zrobiła przedstawienie starszych uczniów, powiedziała przemowę (nudy!!!) i zaprosiła nas do klas. Sala 264? No pięknie, pięknie. Spojrzałam na rozkład sal. Piętro 2. No aż tak źle nie jest, chociaż, mogłam nie nakładać szpilek. Szłam razem z An, Kate i Rosie. Normalne dziewczyny, tak jak ja.  sumie to co ja mówię, jak znam je od 10 minut? Tak mi się wydaje, a ja mam zwykle rację. No cóż. Weszłyśmy do sali. Moim wychowawcą będzie Pan Smith. Około 30, młody facet, całkiem przystojny, wysoki i dobrze zbudowany. Nie ma co, cieszyłam się na niego. Wtedy nie wiedziałam, jak bardzo się mylę...

Schodziłam po schodach. No dobra, biegłam. No i to był błąd, ponieważ szpilka mi się przekrzywiła i spadłam prosto na podłogę. Próbowałam wstać, co sprawiało mi ból. Świetnie, czyli skręciłam kostkę. Ktoś podał mi rękę. Podtrzymałam się jej i wstałam.
- Dzięki- mruknęłam.
- Nie ma sprawy. Następnym razem uważaj. Co ci jest?- spytał widząc mnie syczącą z bólu próbującą iść.
- Nic, nie ważne- mówiłam niechętnie.
- Jak to, przecież widzę. Zwichnęłaś kostkę- stwierdził.
- Skoro wiesz, to po co się pytasz?- powiedziałam.
- A tako- uśmiechnął się. No i wtedy zauważyłam, że to był... Liam!- Wiesz, nie dojdziesz sama z połamanym butem i zwichniętą nogą- stwierdził.
- Masz rację. Dojadę... autobusem.
- Co? Oszalałaś?! Nie pozwalam. Chodź, odprowadzę cię. Nie ma odwrotu!- powiedział i wiedziałam, że nie warto się sprzeczać. Chłopak położył mi rękę na ramieniu, abym mogła swobodniej iść.
- Liam!- krzyczał ktoś z sali obok.
- Niall! Słuchaj, dziewczyna poślizgnęła się i zwichnęła kostkę. Idźcie beze mnie, pomogę jej- mówił. No kurdę, czemu Niall? Przecież mógł mnie poznać, chociaż z piegami wyglądałam inaczej, więc sądzę, że nie.
- Aha, okey. Niezdara- powiedział do mnie.
- Słucham? Niezdarnie to ci zaraz przywalę- zdenerwowałam się.
- Ma wybuchowy temperament- odpowiedział Liam dla zaskoczonego reakcją Niall'a.
- Kto?- pytał.
- Yyy...- zakłopotał się Liam.
- Sara- powiedziałam. Uff... dobrze, że zna mnie tylko jako Sabinę i Chee.
- Hej- uśmiechnął się.
- Dobra, to my idziemy- powiedział Liam i odeszliśmy razem.
Kierowałam go, w którą ulicę ma skręcić. Mieszkałam tu niewiele, ale jak trafić do domu wiedziałam. Po drodze rozmawialiśmy o Polsce. Ucieszył się, że tam mieszkam. Jednak najszczęśliwszy był, gdy dowiedział się, że jestem "Polish Directioner". Trochę pogadaliśmy i skręciliśmy w ulicę, gdzie mieszkałam.
- Ooo, patrz, tu mieszkam- wskazał na dom. Zamarłam. To było to samo mieszkanie, w którym mieszkali Max, Thomas, Leon, Scott i Brad.
- Mieszkasz z kimś- zapytałam udając, że nic nie wiem.
- Tak, z całym zespołem. No wiesz- Harry, Niall, Zayn i Louis.
- Jesteś pewien, że to tu?- pytałam z niedowierzeniem.
- Wiem gdzie mieszkam, a co?- zapytał nie rozumiejąc mojej reakcji.
- Bo ostatnio przechodziłam tędy i wychodzili stąd inni chłopacy. A w ogóle to podobno tu się ktoś wprowadził? Ciekawe, kto?- spytałam pokazując nasz dom. Uff... wybrnęłam.
-  Jakieś 2 dziewczyny. Widziałyśmy je z okna- uśmiechnął się.
- To wy tam spaliście jeden na drugim?- zapytałam się śmiejąc. Kurdę, co ja powiedziałam. Wydałam samą siebie.
- Co? Skąd to wiesz? Nie...
- Tak- powiedziałam zrezygnowana.
- Boże, chłopacy mnie zabiją.
- Nie, uwierz mi. Dlaczego mieliby to zrobić? Poza tym co to za chłopacy zamiast was? Słucham- stanęłam i się mu przyglądałam.
- No bo, to był Paul'a pomysł. My musieliśmy to wykonać. Bo wiesz, gdybyście były w najgorszym przypadku antyfankami...
- Aaa... rozumiem. To okey. Pogadaj z nimi na spokojnie, a ja idę. Cześć- pożegnałam się z nim i doczłapałam do drzwi.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz